Żaden ze słowników nie może zastąpić i nie zastąpi “ludzkiego” tłumacza. Słowniki, to tylko pomocne narzędzia. Potem i tak musi się z proponowanym tekstem zmierzyć trzeźwo myślący rozsądny tłumacz.
Nawiasem mówiąc, Viki z pewnością do tłumaczeń wykorzystuje wolontariuszy z powodów znacznie bardziej prozaicznych Największą zaletą wolontariusza jest to, że jest on darmowy
Na pewno zależy im na tym, żeby tłumaczenia były sensowne, bo inaczej klienci, którzy płacą tu abonament za dostęp do filmów, jeśli nie będą zadowoleni, to zrezygnują. Może to brzmi brutalnie, ale nie ma w tym żadnej innej ideologii
Nie bójmy się zatem korzystać ze słowników, wiele się przy tym można nauczyć - to w końcu podstawowa korzyść tutaj dla nas, wolontariuszy ^^
Mnie translatory denerwują, bo często nie łapią znaczenia. Potem moderator siedzi i edytuje tłumaczenie, które jest totalnie od czapy.
Swoim tłumaczom zawsze powtarzam, żeby zostawili segment pusty, jeśli nie są czegoś pewni zamiast jechać z translatorów, bo to się prawie zawsze kończy źle.
Jedyną rozsądną opcją są słowniki tłumaczące znaczenie danego angielskiego wyrażenia po angielsku. Wtedy można wyłapać znaczenie. Translator automatyczny tylko przemieli na chama i to tyle.
Nie wiem, czy tłumaczenie jest najlepszym miejscem na naukę
Zgadzam się w 100%. Myślę, że do tłumaczenia powinny się zabierać osoby, które znają dany język perfekcyjnie lub w stopniu, który pozwala im dobrze zinterpretować daną scenę i dopasowanie do niej odpowiedniego dialogu. Do nauki języka powinny służyć inne strony lub aplikacje, których jest całkiem dużo.
Ja również powtarzam to swoim tłumaczom. Lepiej zostawić pusty segment lub wspólnie pogłowić się nad jakimś zdaniem, niż ślepo zaufać translatorowi i wypuścić zdanie kompletnie pozbawione sensu. Potem takie poprawianie po translatorze to mordęga, a i trochę wstyd przed widzami, gdy oni oglądają dramę i nie rozumieją, co dane zdanie ma wspólnego z konkretną sceną.
Moje kochane, sama spędziłam tu niejedną godzinę tłumacząc kiedyś ludziom, żeby nie wrzucali bezmyślnie tekstów z translatora online, bo on się często myli i pisze głupoty. Więc pełna zgoda Nawet dałam na to wiele przykładów w paru tutaj wątkach.
I nadal nikogo absolutnie nie zachęcam do automatycznego tłumaczenia narzędziami online - żeby była jasność.
Odróżniajmy jednak zastąpienie tłumaczenia translatorem online od pomocy translatora w tłumaczeniu. Z takiej pomocy obecnie dzisiaj korzystają również zawodowi tłumacze. Wrzucają tekst do Deepla, potem tłumaczenie czytają z głową i poprawiają tylko te miejsca, gdzie translator online nie trafił. Nie ma w tym żadnej filozofii, jest zwykła oszczędność czasu.
O tym, czy tłumacz jest dobry, czy nie, nie decyduje używanie bądź nie używanie narzędzi tłumaczeniowych online. To ostateczna wersja przetłumaczonego tekstu o tym decyduje.
W końcu jedyne, co się w tłumaczeniu liczy, to czy jest ono 1. poprawne, 2. czytelne, i czy 3. dobrze uwydatnia cechy bohaterów i sytuacji (czyli tzw szeroko pojęty kontekst).
Sama osobiście pisałam to samo w którejś z dyskusji tutaj i nadal podzielam to zdanie.
Ale skoro o tym już mowa, to albo nie natrafiłam na “waszych” tłumaczy na Viki, albo nie wszyscy stosowali się do tej zasady, bo szczerze mówiąc, nie ma tu tłumaczeń doskonałych a przynajmniej ja się z nimi nie spotkałam. Również zresztą po stronie angielskich tłumaczy, żeby nie było.
Jednak chciałabym szczególnie mocno podkreślić, że mnie wystarczy, że jakieś tłumaczenie dobrze/płynnie się czyta, że nie ma błędów ortograficznych, a szczególnie gramatycznych, że treść polska w miarę pokrywa się z faktami i już jestem absolutnie usatysfakcjonowana i szczęśliwa.
Co do translatora online, to podkreślam, że to tylko narzędzie do pomocy, a nie dostarczyciel gotowych tłumaczeń.
I nie jest prawdą, że tłumacz nie powinien się uczyć w trakcie tłumaczenia. Jest dokładnie odwrotnie, tłumacz zdobywa i poszerza swoją wiedzę stale - zwłaszcza podczas swojej pracy Wiem, bo mam w domu tłumacza zawodowego. Ale trudno się z tym nie zgodzić, że:
I rzecz jasna, całą tę dyskusję traktuję przede wszystkim w kategorii wymiany poglądów, a nie przymusu zmiany poglądów na “jedynie słuszne” Bo miło jest pogadać
Tu zależy imo. Jeśli ktoś czyta jednocześnie tekst angielski z polskim, to może faktycznie to działa. Jednak często się zdarza, że tekst wydaje się na pierwszy rzut oka poprawny, ale jeśli sprawdzi się oryginalną wersję, okazuje się, że zostały pominięte pewne bardzo ważne aspekty.
Sama dostałam parę razy do edytowania teksty t.łumaczone (cenzura?) różnymi translatorami (było mało polskich tłumaczy, więc szukano sposobu na odciążenie ich) i szczerze mówiąc więcej w tym poprawiania niż faktycznie dobrego tekstu.
Ale to też zależy od charakterystyki tekstu.
Dialogi z dram kiepsko znoszą tłumaczenie automatyczne, bo tu jest bardzo dużo kontekstu ukrytego na ekranie.
Problemem jest związek: niewystarczająca znajomość angielskiego → korzystanie z translatorów → przepuszczanie błędów. Dlatego translatory są tak krytykowane.
Problem numer dwa: od czytania kiepskich tłumaczeń spada IQ XD Po edytowaniu takich rzeczy zawsze muszę sobie zrobić przerwę, bo sama widzę, że zaczynam przepuszczać kwestie z nienaturalnym szykiem słów albo inne takie głupoty.
Ja nie mam jakichś swoich stałych tłumaczy. Tłumaczę z tym, kto akurat się zgłosi i na samym początku wyjaśniam zasady współpracy ze mną
Moja wypowiedź jest w kontekście osób, które zaczynają tłumaczyć “by poprawić swoją znajomość angielskiego”. To moim zdaniem nie działa za dobrze. Ja np. nie znam się na historii krajów azjatyckich, więc nie biorę się za dramy historyczne. Wiem, że musiałabym najpierw dużo poczytać, a dopiero potem cokolwiek zaczynać.
Raczej nie zdarza mi się googlować słówek podczas tłumaczenia. Jeśli już coś robię, to research typu: jak nazywał się mitologiczny ptak, o którym cały czas mówią bohaterowie, jaki jest proces obróbki drewna i jak mam przetłumaczyć konkretny rodzaj drewna (real life scenario XD), jak wygląda hierarchia policyjna w Korei, a jak w Polsce itd.
Ja bym tu jeszcze dorzuciła kompletny brak logiki i myślenia kontekstowego - to chyba najbardziej wyprowadza mnie z równowagi. A, i błędy gramatyczne, jakaś szurnięta składnia zdania, która nie istnieje w języku polskim.
Tak! Znam ten ból XD Może właśnie dlatego w tłumaczeniach tutaj zrobił się ze mnie samotny wilczek stepowy
Nie żebym była nieomylnym tłumaczem, ale jednak błądzenie w tłumaczeniach musi mieć jakieś nieprzekraczalne granice.
Nawiasem mówiąc, jak sobie przypominam to, co tutaj się działo 11 lat temu, kiedy się tu pojawiłam, to była czysta masakra piłą tarczową… straszny bełkot, zamiast tłumaczeń, randomowe teksty, nie dało się tego czytać. I tu trzeba oddać honor obecnym tłumaczom, bo w większości ludzie się naprawdę starają
Za co zawsze wielkie dzięki, bo to zawsze milej obejrzeć dramę po polsku